Piszę te słowa jeszcze w pierwszej połowie sierpnia, kiedy jest tzw. środek lata – w parku zielono, słońce świeci, jest świetnie, jest miło. To dobrze, że po okresie histerii paru ostatnich miesięcy można odpocząć. Niemniej kalendarz pokazuje z uporem, że po tym miesiącu będzie wrzesień, potem październik... nadejdzie jesień. Myśl natrętna zatruwa relaks: co wtedy będzie? Pisząc teksty, które ukazały się w „Rzeczpospolitej” i na www.rp.pl 23 i 30 marca br., starałem się wykazać absurd panicznego działania w związku z epidemią Covid-19. Pisałem, że mrzonkami są marzenia o szczepionce w tym roku – w końcu przez blisko 10 lat miałem firmę farmaceutyczną, a więc coś na ten temat wiem. Ostrzegałem, że tymi działaniami rozbijemy gospodarkę, że będzie źle, a nawet bardzo źle. Dzisiaj teoretycznie (głównie w obszarze propagandy) temat został opanowany. Tylko problem w tym, że to nie jest prawda, ponieważ mamy blisko 2 tysiące zgonów i ponad 53 tysiące wykrytych zakażeń (co nawet nie znaczy, że chorych!) i nadciągającą katastrofę gospodarczą. PKB w tym roku obniży się o 10 proc., a może o 20 proc., a może nawet o więcej. Efekt lockdownu: sfrustrowani i niedouczeni przez ostatnie miesiące młodzi ludzie, zbankrutowani artyści i przedsiębiorcy, pozostawieni z wieloma problemami. Rząd dodrukował pieniądze i porozdawał. Ale kto to kiedyś spłaci? Następne pokolenia? Żyjemy na coraz większy kredyt. To większość ludzi wie. Pozostaje pytanie: co dalej? Niestety, nadchodzi druga fala tej paniki i histerii. Niektóre kraje już zaczynają się zamykać: Australia, Izrael czy Korea Południowa. Kto będzie następny? Co zamkną? Czy tylko część gospodarki? A może wszystko? Dziwne, bo dane statystyczne wskazują, że ludzi generalnie umiera mniej niż we wcześniejszych latach, mniej niż w wypadkach samochodowych, mniej niż… itd., itp. Tylko przerażeni odpowiedzialnością politycy w większości krajów, wsparci przez rozhisteryzowanych dziennikarzy i aktywistów facebookowych, już szykują nam kolejną gilotynę, oczywiście dla naszego dobra, żebyśmy nie umierali. Ale to, że dobijemy ludzi kultury, większość przedsiębiorców, budżety domowe, samorządowe, państwowe, edukację, a w końcu nawet psychikę ludzi – zabijemy ich plany i marzenia, a co najważniejsze postawimy ich w obliczu 7–9 miesięcy niepewności – to wydaje się nieważne. Zapewne wzorem wydarzeń z wiosny nasi dobroczyńcy będą nas co dwa tygodnie informować, „co dalej”. Będziemy karmieni wizją szczepionki, która pojawi się za chwilę lub za miesiąc, i będziemy ganieni za nienoszenie maseczek. Przy okazji wnoszę postulat: aby nakazać nosić szczelne okulary, może takie do pływania, bo teraz wirus pewnie się wycwani i może w wyniku porażki z maseczką znaleźć inne miejsce na inwazję. Oczywiście, w międzyczasie koniecznie trzeba podnieść poziom inwigilacji i kontroli obywateli (bo zazwyczaj to durnie i trzeba ich pilnować, czy noszą maseczki), a także zabrać im prawa obywatelskie, bo sami się zarażą i pozarażają innych. Oczekiwane będzie odcięcie całego kraju od reszty świata, eliminacja połączeń lotniczych, kolejowych i zamknięcie granic. Gospodarkę można zupełnie zawalić, bo przecież jest winny: Smok Wawelski – a przepraszam, to z innej historii! Teraz to on się nazywa Covid-19. Nawet nie trzeba robić pogromów Żydów, bo Covid-19 będzie winny wszystkiemu. Będzie zatem biednie, głupio i beznadziejnie, ale bezpiecznie – tak, że liczba utopionych w wodzie w 2021 roku może nawet przekroczy liczbę zmarłych na Covid-19. To, że wokół będzie gruz i poruta to już oznaka braku wyobraźni. Ale kto rozliczy „walczących o nasze życie”? Im medale i ordery! Szkoda, bo mogliśmy żyć w normalnie rozwijających się krajach, a tak to będzie już po Europie... chyba że wszyscy przyłączymy się do Szwecji. Tam na północy zostały resztki myślenia strategicznego i długofalowego, co nawet niektórzy oburzeni na ten kraj, że nie drepcze owczym pędem, powoli przyznają niechętnie. Polska już szwedzkich królów miała, mamy więc przetarty szlak. Może warto na nowo zostać monarchistą? Niech żyje Karol XVI Gustaw! W nim jedyna nadzieja?