Z jednej strony nowy prezydent Stanów Zjednoczonych zapewnia, że 75 proc. dorosłej populacji Ameryki będzie zaszczepione już pod koniec drugiego kwartału bieżącego roku. Należy przy tym zadać pytanie: dlaczego tylko 75 proc.? Może dlatego, że 25 proc. po prostu nie widzi w szczepieniu żadnego sensu. Na szczęście na razie Stany Zjednoczone – ku rozpaczy niektórych Europejczyków, którym marzy się azjatycka dyscyplinka – na siłę szczepić wszystkich swoich obywateli nie zamierzają. Z drugiej strony dwa stany – Texas i Missisipi – decyzjami swoich gubernatorów już w marcu kończą z covidową histerią. Wszystko tam ma być otwarte, a maseczki będą tylko dla chętnych. Wielu obserwatorów będzie zapewne z zapartym tchem śledzić statystyki zakażeń i zgonów w tych stanach. Pewnie będzie się piętnować odważne decyzje gubernatorów, znajdować dowody ich „zbrodni” – dokładnie tak samo jak teraz się robi w przypadku Szwecji. Potem zapewne okaże się, że mimo pełnego otwarcia i zniesienia nakazu noszenia maseczek statystyki będą bardzo podobne do tych ze stanów i innych rejonów świata, gdzie takie nakazy nadal obowiązują. Tak było ze Szwecją, kiedy okazało się, ku rozpaczy „humanistów”, że po roku liberalnego podejścia do epidemii kraj ten wcale nie stał się liderem w liczbie covidowych zgonów, a wręcz przeciwnie – ma znacznie mniej zmarłych na Covid-19 niż kraje „maseczkowo zamknięte”. Zmiany w Teksasie i Missisipi zaczynają się już w marcu. Później, zapewne już w lipcu, otworzą się pozostałe stany – w wyniku efektu kuli śniegowej. Co wtedy zrobią nasi czciciele maseczek? Jakich argumentów będą używać? Do kogo będą się odwoływać? Dzielni epidemiolodzy przestaną być celebrytami, służba zdrowia przestanie być najważniejsza, hordy obywateli opuszczą domowe więzienia, a rozpasana młodzież wyjdzie na ulice i rozpocznie okupację barów, skwerów i deptaków. Co jeszcze można wymyślić, aby zatrzymać tę falę, to tsunami wolności? Szybko myślmy, czas ucieka. Może pojawią się nowe mutacje? Może wykryjemy niedostatki szczepień? Może ogłoszą potrzebę wykonywania trzeciej dawki? A co ze szczepieniem zwierząt? Zapewne okaże się, że niejeden sondaż opinii publicznej będzie wskazywał, że wolą covidowe zamknięcie niż kryzys gospodarczy. Nie daj Boże, żeby w wyniku tego otwarcia upragniona, już posiadana władza, miała wymknąć się niektórym politykom z rąk. Jak sobie poradzić z taką sytuacją za tych parę miesięcy? Co wymyślą, żeby do tego nie doszło? To bardzo ciekawe. W każdym razie ja czekam z zapartym tchem. Tak jak czekam na reakcję ludzi, już od roku bowiem zastanawia mnie jedno: ile trzeba im odebrać wolności obywatelskich, żeby połapali się, że już nie są wolni. Chyba że ludzie nie chcą wolności. Może zwyczajnie jej nie potrzebują? Może wolą bat i bezpieczną, choć skromną miskę ryżu? Może wolność jest przereklamowana? Może jest zbędnym niepotrzebnym kłopotem? Wszak to niewolnicy lub tzw. wolni rolnicy przed tysiącami lat wybudowali piramidy. Wszak też niewolnicy lub tzw. nędznie opłacalni robotnicy wybudowali niedawno wieżowce w Dubaju i Szanghaju. Może zatem współcześni niewolnicy lub „covidowo przerażeni” też coś godnego zbudują? Miejmy nadzieję, że nie będą to tylko konta internetowych sklepów. To będą interesujące obserwacje, zachęcam do ich śledzenia. W każdym razie ja będę z wypiekami na twarzy te zmagania obserwował, trzymając kciuki za Wolność i licząc na choćby resztkę rozumu społeczeństwa i na to, że powrót do normalności wydarzy się „asap”, a nie za parędziesiąt lat. Może to naiwne, ale czasami warto trzymać kciuki za teksańskich kowbojów.