Etyka

Jedno życzenie do złotej rybki

Najpierw trzy sceny nadwodne i jedna lądowa, potem postulat.

Krzysztof Kowalski
Foto: Couleur z Pixabay

Scena pierwsza: Konkurs łowienia ryb nad Narwią zorganizowany przez oddział Polskiego Związku Wędkarskiego, kilkunastu zawodników, trzy razy tyle wędek; komisja sędziowska liczy i waży złowione sztuki, tych, które się zerwały i odpłynęły z haczykiem w wardze, albo w brzuchu, jury nie liczy; zawodnik numer cztery – cztery kilogramy ryb, numer sześć – sześć i pół, i tak dalej. Ryby zostają wypuszczone, pływających brzuchami do góry już się nie inwentaryzuje. Szlachetna sportowa rywalizacja.


Scena druga: Mazury, jezioro Tałty, późne popołudnie, biwak na dziko, stoi kilka żaglówek; przypływa jeszcze jedna, dwaj mężczyźni zarzucają wędki; pod wieczór proponują pozostałym biwakowiczom – tak na oko – ze trzy kilogramy okoni, krasnopiórek, płotek,  uklei. – „My tyle nie zjemy, prosto z wody, proszę bardzo! ” – Szlachetny gest,  co prawda my też nie zjemy, jesteśmy po kolacji, a rano jadamy nabiał i jajecznicę, lodówki na żaglówce brak.


Scena trzecia: Bosewo koło Długosiodła, Kurpiowszczyzna, stawy rybne, wykupuje się „bilet” na łowienie, a złowioną rybę wędkarz może kupić „na wagę”. Nad stawem dziadek z wnuczkiem, łowi wnuczek; branie, spławik w dół, dziadek pomaga wyciągać podbierakiem wielkiego karpia, karp zrywa się z wędki, w wargę wbity ma haczyk z przyponem (fragment cienkiej żyłki, którego ryba nie powinna zauważyć). Po chwili spławik znowu w dół, drugie branie, tym razem dziadek był skuteczny; obmacali rybę, sfotografowali, wpuścili z powrotem do wody. Szlachetnie jest pozwolić jej żyć (o ile przeżyje tę traumę i rana się zagoi).


Scena czwarta, lądowa: Amatorzy rybołówstwa rekreacyjnego i właściciele kutrów rybackich przystosowanych do takich połowów blokowali drogę z Władysławowa na Półwysep Helski. To w tym roku drugi taki protest w Pomorskiem, pierwszy miał miejsce przed  Łebą i Ustką, powód – „tragiczna sytuacja amatorów rybołówstwa rekreacyjnego” (PortalMorski.pl 10 lipca 2021). Właściciele kutrów bronią miejsc pracy, wędkarze bronią prawa do rozkoszy czerpanej z wyciągania z wody ryb przy pomocy najnowocześniejszego sprzętu –  teleskopowych wędzisk z włókna węglowego, kołowrotków na łożyskach itd. Tragiczna sytuacja, ale ryb, nie wędkarzy.


Dlatego zamierzam złowić siatkowym podbierakiem, bez wędki i haczyka, złotą rybkę i poprosić ją o spełnienie jednego mojego życzenia: aby każdego wędkarza, bez wyjątku, bez względu na wiek, raz w życiu duża ryba wciągnęła pod wodę, żeby zaczepiła rekreacyjnego wędkarza haczykiem za ucho, albo za wargę, albo żeby połknął haczyk aż do trzewi, tak jak mają w zwyczaju okonie, i niechby raz w życiu poczuł to, co czuje skaleczona ryba miotająca się w walce o życie.


Przeczytaj też:

Ubój naszych sumień trwa

10 grudnia minie 7 lat od wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który na powrót umożliwił zadawanie zwierzętom przed śmiercią niewyobrażalnych cierpień.

Czy wydarzenia w laboratoriach okryje kurtyna milczenia?

Nie łudźmy się – los zwierząt wykorzystywanych w służbie nauki zawsze był trudny, a nasze szanse na poprawienie go – znikome. Czy po wejściu w życie planowanych zmian w ustawie o ochronie zwierząt zmaleją one do zera?

Apokalipsa owadów

Masowe wymieranie owadów przyjmuje coraz bardziej niepokojące rozmiary. Szacuje się, że wkrótce bezpowrotnie wyginie większość gatunków zapylaczy.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę